Cześć! Wielki powrót do wpisów o hormonach. Dziś o tym, dlaczego zjedzenie banana działa jak ekspresowy, niezawodny poprawiacz humoru, dlaczego warto sobie wziąć do serca zasadę ,,3 x S’’ (czyli ,,Seks, Słońce i Słodycze’’), oraz jak usprawiedliwić pisanie do byłych po kilku drinkach. Zapraszam! ;) Dziś będzie więc o serotoninie, jednym z najbardziej rozpowszechnionych (obok dopaminy i noradrenaliny) neuroprzekaźników (szybka powtórka: neuroprzekaźniki to związki chemiczne, którego cząsteczki przenoszą sygnały pomiędzy neuronami). Potocznie nazywana hormonem szczęścia, produkowana jest głównie w błonie śluzowej jelit (aż 90%! ), w mózgu, w szyszynce oraz trombocytach. Co ważne! Możemy wspomóc jej wydzielanie, ale o tym później. Z innych przydatnych ciekawostek na wejście – średni poziom serotoniny zmienia się na przestrzeni naszego życia. Chciałoby się powiedzieć że sinusoidalnie, ale bardziej odpowiada temu wykres cosinusa, ponieważ najwyższy jej poziom jest u noworodków, następnie spada by swój największy dół zaliczyć w wieku dojrzewania, po czym ponownie wzrasta. Ogólny poziom serotoniny jest niższy (o około 20%-30%) u mężczyzn niż kobiet. Za co odpowiada? Ok ok, hormon szczęścia, mniej go u panów, dużo w salach poporodowych… Ale co to oznacza w praktyce? Otóż między innymi to, że serotonina, współdziałając z melatoniną, odpowiada za regulację snu – zablokowanie jej syntezy spowoduje więc bezsenność. Reguluje też apetyt (zwiększając go po spożyciu białek, a hamując po przyjęciu węglowodanów) i temperaturę, wpływa również – co istotne od strony seksuologicznej – na poziom ciśnienia krwi (podwyższa je) oraz powoduje skurcz mięśni gładkich (czyli m.in. mięśni macicy). Ilość serotoniny w mózgu wpływa więc na nasze pobudzenie i potrzeby seksualne oraz zachowania impulsywne. Niedobór Jeśli wyobrazicie sobie wszystkie rzeczy na jakie wpływa serotonina, to wyobrażenie ich braku (bezsenność, brak lub nadmierny apetyt, zmęczenie, zwiększona wrażliwość na ból) przywołać może wam obraz depresji. I słusznie – w leczeniu farmakologicznym depresji stosuje się leki, działające w sposób hamujący wychwyt zwrotny serotoniny. Istnieją również podejrzenia (ploteczki, nie podawajcie dalej i nie wykłócajcie się na imprezach powołując na non-sexit), że syndrom nagłej śmierci łóżeczkowej u niemowlaków wiąże się właśnie z brakiem serotoniny, co z kolei powoduje skrajny spadek tętna i temperatury ciała. Jak samodzielnie podwyższyć poziom serotoniny? Bardzo prosto - przestrzegać zasady ,,3 x S’’, czyli ,,Seks, Słońce, Słodycze’’ (niekoniecznie w tej kolejności). Ale po kolei: 1) Słodycze (choć nazwałabym to ogólnie, mądrzej, ,,jedzeniem’’, ale wtedy ,,zasada 3 x S’’ się rypnie, a i ,,sałatka’’ nie pasuje). Warto zapamiętać, że istnienie aż 90% całości serotoniny w naszym organizmie swój początek ma w jelitach. Do wytworzenia serotoniny niezbędny jest tryptofan – aminokwas egzogenny, czyli taki, którego nie jesteśmy w stanie wytworzyć samodzielnie, ale możemy go sobie dostarczyć z zewnątrz – w tym przypadku w postaci jedzenia. Dobrym źródłem tryptofanu jest mleko, mięso (zwłaszcza ryby i indyk), sery, soja i banany. Jednak aby odpowiednio dużo tryptofanu dostało się do krwi, potrzebne jest wsparcie cukrów. Czekolada, makaron, musli lub pieczywo pełnoziarniste raz na jakiś czas będą dobrą, uszczęśliwiającą opcją. Warto też jeść produkty bogate w witaminę B – kasze, kiełki, brokuły, orzechy. Jednak jako że życiowo jestem #teambanan, to właśnie ten owoc polecam serdecznie bo działa zawsze, najlepiej i najszybciej, ze względu na bogate źródło zarówno cukrów, jak i tryptofanu. 2) Słońce, które może być też rozumiane jako ,,Spacery’’ i ,,Sport''. Mechanizm jest tu prosty. Kiedy organizm informowany jest o niedoborze światła, wzrasta produkcja melatoniny (produkowanego w szyszynce hormonu regulującego nasz rytm biologiczny), przez co stajemy się senni, co z kolei wpływa na obniżenie poziomu tryptofanu i braku jego dostatecznej ilości do produkowania serotoniny. Dlatego też latem, w piękne słoneczne dni, organizm daje sobie na jakiś czas spokój z uwalnianiem melatoniny na dłużej i nie jesteśmy aż tak zmęczeni. 3)Seks. Co prawda szału nie ma i nie zalewa nas nie wiadomo jakim przypływem serotoniny (bardziej dopaminy i oksytocyny), ale zawsze coś. Mieszanka tych wszystkich hormonów składa się na uczucie relaksu, odprężenia oraz działa antystresowo (a to ważne, bo hormon stresu, kortyzol, walczy z serotoniną i najczęściej walkę tę wygrywa, więc lepiej z tym stresem uważać), pozwalając na spokojny, głęboki sen. Serotonina zwiększa ochotę na seks (stąd czekolada to afrodyzjak) oraz obniża poziom strachu, zwiększając zaufanie do partnera, wraz z oksytocyną wpływając na uczucie przywiązania. Najlepszym rozwiązaniem będzie więc seks po randce na spacerze i deserze czekoladowym. Lub wszelakie wariacje na temat kolejności zdarzeń. Jeśli ktoś nie miał planów na wieczór - nie ma za co! Jak zapobiegać spadkowi poziomu serotoniny? A jak nie tyle zwiększać, ile zapobiegać spadkowi poziomu serotoniny? Na pewno poprzez ograniczenie stresu (największego wroga szczęścia), ale też spożywania alkoholu – obniża on poziom serotoniny już w 40 minut po wypiciu, powodując agresję i nieodpowiedzialne, głupie zachowania. Bójki bez powodu na imprezie? To właśnie wynik obniżenia poziomu serotoniny. Płacz za swoim byłym i pisanie do niego po kilku drinkach? To nie tęsknota, to spadek serotoniny (+działanie dopaminy). Zdecydowanie lepiej zjeść czekoladę. Jak widać wszystko da się naukowo wytłumaczyć, a znając naukowe mechanizmu - odpowiednio zapobiegać.
1 Komentarz
Hej,
Odpowiedz
Odpowiedz |
Autorka
Fascynatka wiedzy z zakresu neurologii, psychologii i seksuologii. Fanka pracy z mikrofonem, z dziennikarstwem radiowym i sztuką dubbingu na czele. Archiwa
Listopad 2017
Kategorie |